Rzeźwią się wiatry, dzienna wolnieje posucha, Na barki Czatyrdahu spada lampa światów, Światło Rozbija się, rozlewa strumienie szkarłatów I gaśnie. Błędny pielgrzym ogląda się, słucha:
Już góry poczerniały, w dolinach noc głucha, Źródła szemrzą jak przez sen na łożu z bławatów, Powietrze, tchnące wonią, tą muzyką kwiatów, Mówi do serca głosem, tajemnym dla ucha.
Usypiam pod skrzydłami ciszy i ciemnoty: Wtem budzą mię rażące meteoru błyski, Niebo, ziemię i góry oblał potop złoty!
Nocy wschodnia! ty na kształt wschodniéj odaliski, Pieszczotami usypiasz, a kiedym snu bliski, Ty iskrą oka znowu budzisz do pieszczoty.