Mickiewicz Miga
1Bije raz, dwa, trzy… Już północna pora:Głuche wokoło zacisze,Wiatr tylko szumi po murach klasztoraI psów szczekanie gdzieś słyszę.
Świeca w lichtarzu dopala się na dnie:Raz w głębi tłumi ogniska,Znowu się wzmoże i znowu opadnie,Błyska, zagasa i błyska.
Straszno!… Nie była straszną ta godzina,Gdy były nieba łaskawsze;Ileż mi słodkich chwilek przypomina!Precz! To już znikło na zawsze!
Teraz ja szczęścia szukam, ot w tej księdze…Księga znudziła, porzucam;Znowu ku lubym przedmiotom myśl pędzę,To marzę, to się ocucam.
Czasem, gdy słodkie zbudzi zachwycenie,Kochankę widzę lub braci;Zrywam się, patrzę; aż tylko po ścienie,Biega cień własnej postaci.
Ot, lepiej pióro wezmę i śród ciszy,Gdy się bez ładu myśl plącze,Zacznę coś pisać dla mych towarzyszy,Zacznę, bo nie wiem, czy skończę.
2Może też pamięć o minionej wiośnieZimowy wierszyk umili;Chcę coś okropnie, coś pisać miłośnie,O strachach i o Maryli.
Kto pragnie pędzlem swe rozsławić imię,Niech jej maluje portrety;Wieszcz w nieśmiertelnym niech opiewa rymieSerca, rozumu zalety;
Mnie, choć to wszystko w umyśle przytomne,Pociechy szukam, nie sławy:Lepiej wam powiem, jeżeli przypomnę,Jakie z nią miałem zabawy.
Maryla słodkie miłości wyrazyDzieliła skąpo w rachubie:Choć jej kto kocham mówił po sto razyNie rzekła nawet i lubię.
Za to więc w Rucie, pod północną chwilę,Kiedy się wszyscy spać kładą,Ja na dobranoc żegnając Marylę,Taką straszyłem balladą.